piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 19

Przepraszam,że tak długo nic nie pisałam. W rozdziale mogą pojawić się błędy, jest dodany z tableta.

Chłopak przyglądał się mi w skupieniu. Uderzałam nogą o nogę, wbijając wzrok w ziemię. Najchętniej rozpłakałabym się jak małe dziecko, które nie dostało wymarzonego misia z wystawy. Powierzyłam jemu swoją największą, skrywaną przez lata tajemnicę. Aż tak ciężko to zrozumieć? Czułam jego spojrzenie na swojej zmęczonej twarzy. Spojrzałam się na niego z gniewem. Moje usta zaczęły drżeć, pomimo, że tego nie chciałam.
Może lepiej będzie jak spakuję walizki i stąd wyjadę?
Stchórzysz, uciekniesz. Pokażesz swoją słabość.
Tylko milczenie. Niezręczna cisza. Zielonooki ruszył w stronę drzwi, wychodząc. Przecież to najlepszy sposób na załatwienie problemu.
Podeszłam do półki i złapałam pierwszą,lepszą książkę. Wertowałam kartki, obojętnie spoglądając na litery. Nie sądziłam,że Harry może interesować się książkami. Czy taka osoba może zainteresować się choć zdaniem 'Dary Anioła - Miasto Kości'? Przeczytałam całą powieść, obojętnie odrzucając ją w kąt. Wstałam z zimnych paneli, odczuwając dość silne mrowienie w nogach. Na zegarku widniała godzina szósta. Aż tyle czasu czytałam. Nieprawdopodobne, nigdy się tym nie interesowałam. Ale fabuła tej książki była naprawdę wyjątkowa i wciągająca. Ziewnęłam leniwie, kierując się w stronę kuchni.
Nagle usłyszałam za za sobą dziecięcy głosik.
- Rose, nalejesz mi soczku?- zapytała dziewczynka, przecierając piąstkami zaspane oczy.
- Jasne maluchu. - zapewniłam z uśmiechem - masz ochotę na naleśniki?
- Z czekoladą? - radośnie pisnęła.
- Oczywiście. - wyjęłam mąkę z szafy i posadziłam Faith na stole.

***
Ponownie
usłyszałam okropnie irytujący dźwięk. Jeszcze raz zadzwonisz,a przysięgam, umrzesz.
W taki brutalny sposób przerywać mi beztroskie oglądanie filmu. I tak to jakiś bezsens na zabicie czasu. Zwlokłam się z łóżka i szarpnęłam za klamkę. Blondynka stała w drzwiach, opierając się o ścianę.
- Wreszcie. - odsapnęła, wpraszając się do środka.
- Czemuż to zawdzięczam tą wizytę? - zapytałam, chwytając w dłoń szczotkę.
- Porywam was. - uśmiechnęła się, łapiąc moją torebkę.
- Kogo?
- Ciebie i Faith. - odrzekła, tak jakby było to całkiem oczywiste.
- Gdzie? - westchnęłam.
- Nie zadawaj tyle pytań. - wzruszyła ramionami - lepiej się ciepło ubierz.
- Jest jeden problem. - odparłam - nie mam ubrań dla Faith.
- Nie dramatyzuj. - Libby puściła mi oczko i spojrzała nerwowo na wyświetlacz swojego telefonu - pośpiesz się.
Wzięłam pierwsze ubrania,jakie wpadły w moje ręce i po chwili byłam gotowa. Dziewczynka miała dość ciepłą kurtkę, co za pewne się przyda. Nie mam pojęcia na co znowu wpadła Libby. Chwyciłam drobną dłoń Faith, przekręcając klucz w drzwiach.
Usiadłam na siedzeniu samochodu, wpatrując się w szybę. Dziewczyna usiadła na fotelu i ruszyła, cierpliwie przyglądając się drodze, która zdaje się, wiodła do nikąd.

***

Zrobiłam krok,idąc w stronę wzburzonych fal. Leniwie stawiałam kroki na piasku, pokrytym cieniutką warstwą białego puchu. Lekko stąpający zostawiałam niemalże niewidoczne ślady. W oddali słyszałam głosy moich towarzyszek. Kucnęłam, cierpliwie przyglądając się śnieżnobiałej pianie. Nie zważałam na zimno, które zamieszkało we mnie, i po mimo chłodu, nie zaprzestałam wykonywania tej czynności. To uczucie było bardzo przyjemne i odprężające. Podkurczyłam nogi i oparłam na nich podbródek. Boję się.
To wszystko co stabilnie budowałam przez ostatnie trzy tygodnie, miało legnąć w gruzach. Może faktycznie się zagalopowałam?
Uwierzyłam za szybko i niepotrzebnie powierzyłam tajemnice?
Jak zwykle miliony pytań, na które nigdy sobie nie odpowiem,nawet jeśli bardzo bym chciała. Wszystko spadło na mnie jak ogromny ciężar, który cały czas tkwi w moim sercu.
- Rose, wszystko dobrze?- zapytała blondynka, kładąc swoje ręce na moich ramionach.
- Jasne. - pociągnęłam nosem.
- Wiem,że jest ci ciężko. - szepnęła - ale dasz radę, nie będzie łatwo.
- Wiem. - oschle odrzekłam. Nie mam pojęcia jak ludzie ze mną wytrzymują.  Nie potrzebuję współczucia i uwagi, potrzebuję jedynie absolutnej ciszy, spokoju.
- Proszę, wysłuchaj mnie do końca. - nalegała.
- Mów.
- Sądzę,że nie zbudujesz nic bez zaufania.  - bąknęła - zapamiętaj tą lekcje.
Po co niby mam komuś ufać? Zapewne,żeby się zawieść.
- Przepraszam, chcę zostać sama. - spojrzałam na dziewczynę, przez co pośpiesznie się oddaliła. Wpatrywałam sie w morze i zimową plażę. Wstałam, kierując się w stronę auta.
- Jedziemy na zakupy. - postanowiła Libby - mała musi mieć jakieś zimowe ubrania.
Moje oszczędności z każdym dniem coraz bardziej malały.
- Nie mam pieniędzy. - speszona mruknęłam.
- Oddasz,jak będziesz miała. - wiedziałam,że rodzice Libby są szanowanymi ludźmi w mieście i mogą zapewnić swojej córce wygodne życie, ale pomimo to nie mogę jej wykorzystywać.
- Nie ma mowy. - zaprotestowałam.
- Oj przestań. - machnęła ręką i otworzyła drzwi do srebrnego porsche.
- Nie mogę. - nie mam ochoty być od kogoś zależna  - chcę znaleźć pracę, a później chodzić na zakupy.
- Jak znajdziesz pracę, oddasz. - uparła się. Zrezygnowana usiadłam na fotelu i oparłam głowę i zagłówek. Faith usnęła na tylnim siedzeniu, spokojnie oddychając.
Samochód wypełniała powolna piosenka.
Pragnęłam jeszcze wrócić w to cudowne miejsce. Morskie fale i piasek pokryty śniegiem bardzo mnie uspokajały i sprawiały,że zapominałam o problemach.

*narracja trzeciosobowa*
Dziewczyna siedziała na ławce, popijając kawę ze Starbucksa.   Przyglądała się rozbawionej Faith, trzymającej w rączce torbę pełną ubrań i nowiutkich zabawek. Widziała, że ta przygoda będzie najtrudniejszą, jaką przeżyła w ciągu dwudziestu lat swojego życia. Z jednej strony chcę, ale coś w głębi duszy mówi
Nie rób tego, to ogromna odpowiedzialność. Jesteś przegrana. Ale uśmiech dziewczynki działał jak kojący balsam na jej rozdarte i obolałe serce. Trzymał je w całości i goił wszelkie rany. Nie była jednak pewna, czy potrafić będzie zapewnić jej dobre życie.
Chłopak siedział dość daleko, ale bardzo dobrze widział siedzącą na ławce Rosellyn. Wpatrywał się w dziewczynę, niczym w obrazek. To wszystko go przytłaczało. Nie wiedział, co ma zrobić, każdy krok wiązał się z ryzykiem. W końcu, jednak życie Harry'ego Stylesa to jedno ogromne ryzyko.

8 komentarzy:

  1. Genialny!!!
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać co będzie dalej :-D
    Kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny!
    careful-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie *.* Jestem pod wielkim wrażeniem tego w jaki sposób rozwijasz akcje i budujesz napięcie. Jesteś po prostu genialna. KOCHAM TO OPOWIADANIE :3
    szkoda tylko, że takie krótkie rozdziały :/
    ALE I TAK JEST SUPER!!!
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/2014/07/3.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział
    Z resztą jak cała reszta ^_^
    Bardzo fajnie się rospisujesz

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkręciłam się w Twoje opowiadanie, mimo, że nie jestem directionerką :)
    Pisz dalej!

    http://younglonelysoul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. super
    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń