poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 17

Zapraszam do głosowania w ankiecie na temat ilości rozdziałów!

''Każdy z nas ma wspomnienia, każdy z nas za czymś tęskni i
każdy pamięta o kimś, o kim powinien zapomnieć''

*Harry*
Dlaczego zawsze to ja muszę wszystko spieprzyć? Mam do tego ogromny talent. Kiedy próbuję coś ułożyć,uporządkować,zawsze nic z tego nie wychodzi. Nie wiem ile tak leżałem na łóżku. Dwa dni? Dwie godziny? Głowa bolała mnie niemiłosiernie.
Trzeba było tyle nie pić.
Wstałem i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę kuchni. Wziąłem łyka wody i otworzyłem całkiem pustą lodówkę, poszukując czegoś do jedzenia. Przejrzałem każdy pokój,ale jej nie było. Zobaczyłem na podłodze torbę, kopniętą w kąt. Raczej nie wyszła. Zostało tylko jedne pomieszczenie- łazienka. Zapukałem do drzwi,ale nie usłyszałem odpowiedzi.
- Rose, otwórz drzwi - wykrzyknąłem - proszę.
Cisza. Wiem,że ona tam jest. Jestem tego pewien. Szarpnąłem za klamkę, ale nic to nie dało. Nie chciałem się kłócić. Naprawdę bardzo tego nie chciałem. Tylko, jeśli jest się Harrym zawsze trzeba powiedzieć coś,czego naprawdę nie miało się na myśli. Koniecznie coś musi się wymknąć z pod kontroli.
- Otwórz - powiedziałem błagalnym tonem - prędzej czy później, i tak się tam dostanę!
Gdyby nie to, nie byłoby tego wszystkiego. Gdyby nie tak głupia bójka o Rose, alkohol nic nie potoczyłoby się tym torem. Kopnąłem w drzwi z całej siły,na co z hukiem wyleciały z zawiasów.
Cholera jasna.
Dziewczyna leżała na kafelkach,zdaje się,że nieprzytomna. Podszedłem do niej i wziąłem na ręce, kierując się w stronę sypialni.
***

- Błagam obudź się, księżniczko - szepnąłem,gładząc jej długie,brązowe. Rosellyn spoczywała na
- Co się stało ? - zapytała zdziwiona przykładając dłoń do czoła - boli.
- Nie wiem - mruknąłem zakłopotany - zdaje się,że upadłaś.
Ona mogła umrzeć. Uderzyć głową o płytki i dostać wstrząsu mózgu. Mogło jej nie być. I to ja byłbym winien. Doprowadziłbym do śmierci ważnej dla mnie osoby.
Dziewczyna zszokowana gwałtownie się odsunęła. Jej oczy przesiąknięte były gniewem i... strachem.
miękkim łóżku, a powieki miała zaciśnięte. Drżącą ręką chwyciłem za telefon i już chciałem zadzwonić po karetkę, ale poczułem,że dziewczyna się poruszyła. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała ospale w moją stronę. Siedziałem na pościeli,przyglądając się przyjaciółce. Czy jeszcze mogę ją tak nazywać? Obawiam się,że straciłem zaufanie brunetki.

*Rose*
- Boisz się mnie? - zapytał z żalem. Dotknęłam opuchniętego miejsca. Będzie niezły siniak. Nie mam pojęcia jak to się stało. Zapamiętałam jedynie to,że zobaczyłam ciemność i wylądowałam na podłodze.
- Nie - syknęłam. Prawda jest taka,że się go boję. Próbowałam za wszelką cenę tego uniknąć,ale to niemożliwe. Spokojnie bawiłam się swoimi palcami,spoglądając za okno. Cały czas unikałam wzroku chłopaka.
- Jesteś zła? - zapytał.
-Pytasz mnie czy jestem zła? - warknęłam ironicznie - po tym co mi wczoraj powiedziałeś nie mogę nie był zła, Harry. Piszesz o mnie jakąś książkę, hm?
- Um, tylko badam grunt. Al..... ale co ja takiego wtedy powiedziałem? - wydawał się zdziwiony.
- Parę przemiłych rzeczy - bąknęłam. To nierealne,aby tego nie pamiętał - Przecież sam wiesz co jest dla ciebie najlepsze - zacytowałam jego wczorajszą wypowiedź.
- Nic ci nie jest? - zmienił temat, przybliżając się do mnie. Poderwałam się na równe nogi i chwyciłam za torbę - może wezwać karetkę?
- Jest dobrze - rzuciłam, nerwowo wrzucając rzeczy do torby. Chodziłam po całym pokoju, opróżniając szafę z moich ubrań. Chłopak cały czas siedział na miękkim łóżku, przyglądając się mi.
- Chcesz wyjść? - podniósł się z łóżka i podszedł w moją stronę.
- Właśnie mam taki zamiar - prychnęłam pogardliwie.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka? - odparłam rozbawiona. Najpierw się na mnie wydziera,a później ja mam być tą złą.
- Oschła - odrzekł pewnie.
- Zastanów się nad tym co ty robisz, a później patrz na czyny innych, dobrze radzę - wbiłam palec w jego klatkę piersiową i odeszłam od chłopaka.
Nic nie pamięta? Biedaczek.
Kierowałam się w stronę wyjścia z mieszkania, zastanawiając się co przed chwilą powiedziałam.
- Rosellyn, zaczekaj - nakazał - nie możesz od tak wyjść.
- Bo co? W końcu próbuję sprawić,abyś był ideałem - po raz kolejny nawiązałam do wczorajszej rozmowy,zamykając za sobą drzwi do mieszkania. Wybiegłam z bloku, a zimny wiatr rozwiał moje nieułożone włosy. Obejrzałam się do tyłu. Chłopak stał za mną.
- Wracaj domu - poprosiłam z troską - jeszcze się przeziębisz. To dosyć prawdopodobne,stwierdzając fakt,że był tylko w dresie i luźnej koszulce. Harry odszedł zrezygnowany z opuszczoną głową. Nie mam pojęcia gdzie iść,ale jestem pewna,że nie wrócę do mieszkania ciotki. Nigdy więcej. Próbowałam jej wybaczyć,jednak to jest silniejsze. Stawiałam powolne kroki, kierując się prosto przed siebie. Śnieg sypał z nieba, a chodniki były całe białe. Na ulicy panowała ciemność i pustka. Nie jestem w stanie stwierdzić, która jest godzina. Trzecia w nocy? A jednak życie baz telefonu jest okropnie trudne. Po chwili cała moja kurtka była pokryta białym puchem. Nie chciałam płakać. Moje oczy okropnie szczypały, były wysuszone niczym Sahara. Teraz pragnęłam tylko jednego - spotkać się z Faith. Pójdę do niej jutro, z samego rana. Ta istotka zawsze doskonale potrafi poprawić mój humor. Znajdowałam się przed małym domem i delikatnie popchnęłam metalową furtkę, wchodząc na teren posesji. Stanęŀam w progu, cicho pukając. Moim oczom ukazała się niewyspana blondynka.
- Co się stało, Rose? - zapytała z troską.
- Długo by opowiadać - westchnęłam - co o za powitanie?
- Harry? - zapytała posyłając mi spojrzenie pełne współczucia.
Libby podeszła do mnie, oplatając swoje ręce wokół mego ciała.
- Dziękuje - szepnęłam, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Jednak jeszcze mam jakiś zapas.
- Za co? - zdziwiona kciukiem starła przeźroczystą ciecz z mojego policzka.
- Za wsparcie - powiedziałam - przepraszam, muszę już iść.
- Nie ma mowy! - wykrzyknęła - jest środek nocy, a ty masz zamiar krzątać po mieście?
- To pilna sprawa - zaczęłam - zajrzę tu rano. Jeśli mi pozwolisz.
- Lepiej martw się, co będzie,jeśli nie wrócisz - blondynka puściła do mnie oczko, wybuchając śmiechem.
- Libby w akcji - zażartowałam - do zobaczenia.
- Czekam- przetarła zaspane oczy i dodała - pamiętaj, masz na siebie uważać!
- Tak, tak - przeczesałam palcami włosy, po czym zbiegłam po stopniach. Śnieżyca nadal trwała, powolnie coraz to bardziej zasypując chodniki. Brnęłam w zaspach, nucąc piosenkę. Nie wzięłam torby. Byłam tak zamyślona i roztrzepana,że kompletnie o tym zapomniałam. Teraz będę musiała tam wrócić. Wszystkie tajemnice i problemy odpychają nas od siebie. Nie chce tego. Pomimo słów jakie padły muszę go wspierać. Znajdowałam się na głównej ulicy. Było tu dość pusto, co jakiś czas błąkali się wstawieni ludzie wracający z imprez. Przyśpieszyłam kroku, gdy w jednej grupce zobaczyłam Alynson. Ku mojemu zdziwieniu była ta naćpana, że wcale mnie nie dostrzegła. Wolała śpiewać piosenkę o kotkach i na boso brnąć w śniegu. Szkoda,że nie mogę tego nagrać. Już wyobrażam sobie,jak ta pieśń została by hitem internetu. Kierując się przed siebie, dotarłam do szpitala. Weszłam do środka i nacisnęłam guzik przywołujący windę. Po dwóch minutach byłam już na dziesiątym piętrze. Pokój pielęgniarek był otwarty, a ja niepewnie przekroczyłam jego próg, licząc,że spotkam tam Elizabeth. Kobieta w średnim wieku siedziała na krześle i popijała kawę.
- Witaj Rose- przywitała się radośnie.
- Cześć - odpowiedziałam - jak czuje się Faith?
- Już lepiej - zapewniła.
- To wspaniale - radość powróciła na myśl o dziewczynce.
- Co sprowadza ciebie tu w środku nocy? - Elizabeth była dość zdziwiona.
- Nieważne, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się blado - czy mogę się z nią zobaczyć?
- Przykro mi,ale ni...
- Dlaczego? - poczułam mocne ukucie w sercu. To już najgorsze co może być - zabronienie mi kontaktów z kimś kto jest dla mnie najważniejszy.
- Jej tu nie ma. Wczoraj małą zabrali rodzice.
- Że co? - wykrzyknęłam z pogardą.
- Niestety, nie mogłam nic zrobić - wzruszyła ramionami.
- To nie są jej rodzice tylko jacyś nieodpowiedzialni pijacy - wrzasnęłam,ale kobieta mnie uciszyła - gdzie oni mieszkają?
- Nie mogę udzielić ci takich informacji - rzekła smutno.
- Mam prawo to wiedzieć- odparłam ze spokojem - jesteśmy spokrewnione.
- Chestnut Avenue 45 - podała - najgorsza dzielnica miasta.
- Dziękuję. Mam nadzieję,że mnie rozumiesz.
Ciarki przeszły po moich plecach. Jak tacy ludzie w ogóle widzieli dziecko na oczy? Proszę, niech ktoś mi to wytłumaczy,bo nie mogę tego pojąć.
- Postąpiłabym tak na twoim miejscu. Nie możesz iść tam sama. Wiesz,że oni nie pozwolą zbliżyć się tobie do Faith.
- Nie mam pojęcia, kto mógłby mi pomóc.
- Harry? - zaproponowała.
- Zły pomysł- oznajmiłam.
- Zastanów się. Jestem pewna,że on tobie pomoże. Wygląda na porządnego i silnego chłopaka...
- Czy mogłabym pożyczyć twój telefon? - zapytałam, a Elizabeth wręczyła mi przedmiot.
Wystukałam wiadomość, którą po chwili wysłałam do Libby.
Niedoczekanie.
Do: 2341987652
Przepraszam,wrócę do Ciebie jutro wieczorem. Muszę załatwić okropnie ważną sprawę. Proszę, nie martw się o mnie, to nie dotyczy Stylesa.
Rose xx

Gdyby nie sprawa z ciotką nie byłby tego zamieszania. W końcu ucieczka to najlepszy sposób na pozbycie się problemów. Tylko dlaczego teraz ja mam to wszystko naprawiać? Właściwie wina leży po dwóch stronach. Najgorsze jest to,że do końca życia będzie mieszkać we mnie poczucie winy. Za to,że od tak ją zostawiłam. Jestem pewna,że muszę dokonać wszelkich starań,aby uratować Faith, nawet przy pomocy Loczka. Powinnam postawić się na jego miejscu. Zobaczyć co czuje. Jednak byłam zajęta samą sobą.
Egoistka.

10 komentarzy:

  1. Jak zwykle super! Ten blog coraz bardziej mnie zaskakuje ;D
    Osobiście wolę większą ilość rozdziałów - więcej czytania!
    Pozdrawiam serdecznie <33
    /H.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie, ale ja się ciągle dziwię, czemu oni po prostu nie usiądą przy herbacie i wszystkiego sobie nie wytłumaczą? No ale opowiadania by nie było ;) zapraszam do mnie, nowy rozdział - http://welcomehogwart.blogspot.com/ ; ) weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ! Czytam dalej.

    weird-world-of-blue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko, cudny!
    oj Hazz ♥

    Zapraszam :
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet fajne opowiadanie. Nie jestem fanką fanfiction ale to mi się spodobało. Muzyka świetnie dopasowana. Może jeszcze tu kiedyś wpadnę.
    Pozdrawiam!
    http://rusz-wilczym-tropem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hazza *o*
    http://want-cant-must.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo!
    Idziesz jak burza,robisz postępy!
    Przepraszam,że z anonima ~ geniusz ja zapomnia

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog jest moim ulubionym, poważnie :) Zawsze jeśli mogę to go czytam ;) Powodzenia z dalszymi rozdziałami Zuzeł :D
    Jolka-Crazyolka :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny post :D
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń